"Z adoracją wiążę modlitwę zawierzenia"

Przez półtora roku wychodziłem z domu w sobotę o 4°° rano, by być z Chrystusem. Na tę samą godzinę przychodziła pani o kulach. O której musiała wstać, by przyjść na 5°°? To mnie wewnętrznie budowało.
Adoracja to ogromna, odkrywcza radość, że Chrystus jest, że On czekał. Od nas zależy, czy się do Niego zbliżymy, czy Mu zaufamy. Na początku zagadywałem Go, jak dzieciak, swoimi modlitwami. Dużo mówiłem, a nie umiałem słuchać. To było moje odkrycie, że trzeba się wyciszyć, zauważyć, że i Chrystus ma coś do dania. Kiedyś powiedziałem do siebie: zamknij się, przecież On to wszystko słyszy, przestań mówić. Zamilkłem, ale nic nie słyszałem. Za chwilę przypomniały mi się słowa: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek powie mój Syn", a potem „Beze mnie nic nie możecie uczynić". Wówczas zawierzyłem tę trudną sprawę, z którą nosiłem się od dłuższego czasu - Bogu. Radość moja była wielka, kiedy okazało się, że jest rozwiąza­na. Znajoma zapytała: i pan załatwił? Odpowiedziałem: tak, Pan załatwił. Z adoracją wiążę modlitwę zawierzenia. J.