"Ta godzina to nie obowiązek, a prezent od Boga"

      Myślałam, że to będzie mój podarunek dla Boga - ta jedna godzina w tygodniu. Okazuje się, że to ja korzystam... nic Bogu nie dając. Tylko bio­rę. Po całym tygodniu, po zgiełku, wiadomościach... przychodzę do kaplicy i siadam przed Panem z opuszczonymi rękoma. Mam nawet wyrzuty su­mienia z tego powodu, że tylko korzystam, a nic z siebie nie daję. Ostatnio zaczęłam się modlić na różańcu, ale przez 10 lat przychodziłam nie mając nic do powiedzenia, niczego też nie słuchałam, nie byłam jednak tym znu­żona. Kiedy wracałam do domu, to czułam się jak po jakimś relaksie, byłam uspokojona. Zanim zaczęłam adorować Najświętszy Sakrament chodziłam do kościoła w niedzielę i okazjonalnie na majowe. Dziś mogę powiedzieć, że ta godzina w kaplicy to nie obowiązek, a prezent od Boga. T.